Lampo il cane viaggiatore, czyli o psie, który jeździł koleją

Byłam dzieckiem ciekawskim i inteligentnym, zazwyczaj też potrafiłam znaleźć samodzielnie odpowiedzi na nurtujące mnie pytania. Jedna sprawa jednak spokoju mi nie dała i musiałam zasięgnąć opinii dorosłych. W wieku 8 lat jako lekturę zaczęłam czytać O psie, który jeździł koleją Romana Pisarskiego i zaraz na pierwszej stronie natrafiłam na takie zdanie:

Włochy to piękny i malowniczy kraj na południu Europy. Każdy, kto spojrzy na mapę, znajdzie je od razu. Mają kształt ogromnego buta.
                                               Roman Pisarski, O psie, który jeździł koleją

Jako bystre i ciekawskie dziecko z atlasem Europy byłam dość mocno zaprzyjaźniona, niemniej w latach 90-tych na wakacje jeździło się do ciotki na wieś lub raz na 3 lata nad Bałtyk i Włochy nie były dla mnie destynacją znajomą. Patrzyłam i patrzyłam na tę mapę Europy, ale żadnego buta nie widziałam. Szukałam czegoś na kształt podrabianych adidasów z rynku w Buczkowicach, ewentualnie lakierka komunijnego. Zdesperowana, po kilkunastominutowym wpatrywaniu się w atlas, zasięgnęłam porady mojej mamy. Mama, może nie globtroterka, ale na pewno nauczycielka nauczania początkowego, najpierw się zdziwiła, że nie widzę tego buta (zimny chów!), a potem mi go pokazała. Tak się zaczęła moja przygoda z Włochami.

Historia psa Lampo, który podróżował pociągami i na pamięć znał rozkłady zafascynowała mnie do tego stopnia, że po przeprowadzce do Krakowa bez trudu nauczyłam się na pamięć siatki tramwajowej i autobusowej i poruszałam się po całym mieście, nie używając (nie istniała zresztą wtedy!) aplikacji Jak dojadę.
Traumatyczną historię pieska Lampo opłakałam w wieku lat 8 wielokrotnie, po czym schowałam do pudełka z traumatycznymi wydarzeniami i zapomniałam na całe 20 lat.

W październiku 2016 roku, jako że trudnię się czasami również nagraniami lektorskimi (mówią, że mam przyjemny głos!), zostałam poproszona o nagranie audiobooka dla wydawnictwa GREG. Przypadek chciał, że książką do nagrania była właśnie powieść Romana Pisarskiego z lat 60-tych, rzeczone O psie, który jeździł koleją. Wydawnictwu zajęło nieco czasu opublikowanie powieści i świeżutkie wydanie Psa, z pięknymi ilustracjami i moim audiobookiem, trafiło do mnie dopiero dziś, po ponad roku! Cieszy mnie jednak bardzo, bo to kolejny namacalny dowód na to, że można robić to, co się kocha i wierzyć, że spełnienie naszych marzeń i aspiracji zależy naprawdę tylko od nas!






Przygotowując się do nagrań, odkryłam na nowo historię Lampo, a miejsca opisywane przez Pisarskiego, które w dzieciństwie były dla mnie tylko czarnymi słowami na białej kartce, dla Pauliny dorosłej, Pauliny - italianistki, stały się realnymi miasteczkami, w których byłam, lub obok których przejeżdżałam. Pies Lampo natomiast, mimo że autor wspomina o tym na końcu książki, dopiero teraz okazał się dla mnie prawdziwym pieskiem, który rzeczywiście mieszkał z kolejarzem na stacji w Marittimie, w Toskanii. Dopiero niedawno odszukałam w internecie pomnik pieska Lampo, który można zobaczyć na stacji w Marittimie (w latach 90-tych lektury szkolne były bez obrazków, obrazki były dla trzylatków, a nie poważnych uczniów szkoły podstawowej!) i dowiedziałam się, że kolejarz, który opiekował się Lampo, również spisał swoje wspomnienia w formie powieści. Powieść Lampo il cane viaggiatore Elvia Barlattaniego wydana została jednak dopiero w latach 70-tych, czyli później niż historia Pisarskiego.

zdjęcie z wikipedii

Muszę przyznać, pół żartem, pół serio, że mimo 20 lat, które minęły od pierwszej lektury Psa, nie udało mi się jeszcze przepracować traumy związanej z tragicznym finałem życia Lampo: po przeczytaniu ostatniego zdania, w studiu nagraniowym zapadła pełna napięcia cisza, bo Michał, realizator nagrania, również nie pamiętał, jak strasznie kończy się żywot sympatycznego i inteligentnego pieska.
Cóż, książkę, choć żadnych profitów ze sprzedaży już nie mam, polecam wszystkim italomaniakom, a na pewno dzieciom italomaniaków: może to dobry pomysł na prezent od Befany? 6 stycznia już tuż tuż!

O Lampo po włosku przeczytać możecie tutaj: http://www.clamfer.it/06_Ferrovie_Contorni/CaneLampo/Cane%20Lampo.htm






Komentarze

Unknown pisze…
Oj, chyba nie jestem jeszcze gotowa na powrót do historii Lampo z moim młodszym dzieckiem... Po opłakaniu Mateusza z Ani z Zielonego Wzgórza i ośmiokrotnym wzruszania się przy Lassie, Lampo musi jeszcze chwilę poczekać...ale chętnie poszukamy go w Twoim wydaniu, niesamowita jest Twoja historia:)
Moje zdjęcie
Paulina
Ciao a tutti! Lektorka języka włoskiego, pasjonatka kultury i języka Włoch oraz metodyki nauczania języków obcych. Spotkać mnie można w najlepszych szkołach językowych Krakowa, a ostatnio również na youtube (italyolo!). Gdy mogę, uciekam do Włoch ;) Zapraszam do obserwowania moich poczynań w sieci, a także na lekcje ze mną w Krakowie i na Skype! ;)

Zajrzyj jeszcze tu!