Kilkudniowe tripy do Włoch: opcje nieoczywiste
Często pytacie mnie, w prywatnych
wiadomościach lub po zajęciach, gdzie pojechać do Włoch na
kilkudniową wycieczkę i czy mam jakieś trasy godne polecenia. W
ciągu ostatnich dziesięciu lat, czyli w okresie studiów oraz pracy
wyłącznie z językiem włoskim, Italia stała się faktycznie
najbardziej oczywistą, a zarazem wyczekiwaną przeze mnie za każdym
razem, opcją na wakacje czy krótki, kilkudniowy wypad. Wybór
miasta czy regionu zazwyczaj nie był przypadkowy: na studiach
chciałam w pierwszej kolejności zwiedzić miejsca „obowiązkowe”
dla italianisty, więc Rzym, Florencję, Wenecję, później przyszła
kolej na regiony mniej „oklepane”, czyli Apulię, Kampanię czy
Umbrię. Często jechałam tam, dokąd udało mi się upolować tanie
bilety w terminie, w którym mogłam się wyrwać.
Dziś zaproponuję Wam pierwsze dwie
opcje kilkudniowych wyjazdów do Włoch. Wyjazdów mniej oczywistych
niż klasyki, jak Rzym czy Florencja i Piza, a coraz bardziej
popularnych dzięki siatce tanich połączeń Ryanair'a czy
Wizzair'a. O szczegółach wyjazdów i lokalnych atrakcjach opowiem z
czasem w osobnych postach, dziś tylko zasieję ziarenko w Waszych
głowach, z którego, mam nadzieję, w niedalekiej przyszłości
wyrośnie projekt najbliższej wyprawy do Belpaese.
- Vedi Napoli e muori
Zobaczyć Neapol i umrzeć: złośliwi
doszukują się w tym powiedzeniu powiązań z kryminalnym aspektem
miasta (Camorra). Neapol w świadomości Polaków nierozerwalnie
łączy się z mafią i wszechobecnymi na ulicach śmieciami. Faktom
ciężko zaprzeczać, ale miasto to ma turystom do zaoferowania
znacznie, znacznie więcej: wspaniałą kuchnię, m.in. najlepszą
włoską pizzę (to tutaj „się narodziła”), aż cztery zamki
pochodzące z czterech różnych okresów historycznych, tajemnicze
podziemia, urokliwy port z majestatyczną figurą Wezuwiusza,
klimatyczne „centro storico”, bliskość magicznych wysp, m.in.
Capri i Ischia oraz zdumiewających wykopalisk w Pompejach czy
Herkulanum...
Do Neapolu bez trudu i tanio dolecimy np. liniami
Wizzair z Katowic lub Warszawy. Lotnisko Capodichino znajduje się
blisko centrum miasta i można się na nie dostać autobusem
miejskim, linią Alibus (koszt 4 euro). I o nocleg nie jest trudno:
oferty airbnb.com są naprawdę korzystne, a znalezienie niedrogiego
hotelu również nie graniczy z cudem. My zatrzymaliśmy się w
tanim (ok.25 euro za noc od osoby), ale przyzwoitym hoteliku w
centrum (http://www.hoteleuropeonapoli.com/).
Jeśli komuś nie przeszkadzają groteskowe malowidła na ścianach
(tygrysy, syreny, itp.), nie będzie miał na co narzekać.
Z portu w Neapolu łatwo dostać się
przy pomocy promów i wodolotów (traghetti e aliscafi) na Capri czy
Ischię, kolej circumvesuviana w kilkadziesiąt minut zawiezie
nas do Pompei i Herkulanum. 5-7 dni to optymalny czas, by co nieco
zwiedzić, zasmakować kuchni neapolitańskiej i pojeździć po
okolicy. Jeśli chodzi o terminy, polecam luty-marzec: gdy w Polsce
„luty- podkuj buty”, na południu Włoch temperatury sięgają
nawet 15-20 stopni, słońce grzeje już przyjemnie i w dzień można
zaryzykować nawet spacer w samym podkoszulku; o miejsce na kolejce
krzesełkowej na Anacapri nie trzeba walczyć z hordą turystów, a
ruin w Pompejach nie oblegają jeszcze tabuny z selfie sticks.
- Bari: na obcas włoskiego buta
Z Katowic i Warszawy możemy polecieć
do Bari nawet za 200zł w dwie strony (podejrzewam, że i taniej,
jeśli posiadacie kartę Wizz). Lotnisko oddalone jest od miasta
tylko o 12 kilometrów, więc do centrum Bari dostaniecie się
pociągiem (szybko, ale za 5 euro na głowę) lub autobusem nr.16
(wolniej, ale za 1,50 euro). Noclegi w centrum miasta upolujecie bez
trudu na booking.com lub airbnb.com, przyzwoity pokój można znaleźć
za 20-30 euro za noc za osobę. Warto wygospodarować minimum 4 dni,
by zwiedzić nie tylko stolicę, ale i najpiękniejsze zakątki
regionu. Trzeba powałęsać się po wąskich uliczkach starego
miasta w Bari, na których przed południem Włoszki przygotowują
tutejszy makaron orecchiette, posłuchać, w porze obiadowej,
rozmów dobiegających zza firan w drzwiach kuchennych (tylko one
oddzielają parterowe mieszkania od ciekawskich spojrzeń turystów,
a ich mieszkańcy wcale nie kryją się ze swoim życiem), skosztować
miejscowego street food, czyli smażonej polenty (scagliozzi)
i panzerotti (dużych smażonych pierogów), objadać się
tutejszą focaccią (focaccia barese to
mój absolutny faworyt, jeśli chodzi o sektor pizze e
focacce italiane).
Nad morze
polecam wybrać się do Polignano A Mare, malutkiej miejscowości, do
której dojedziemy pociągiem w pół godziny za 2,50 euro.
Kamienista plaża wciśnięta między skały i urocze miasteczko
rybackie zdecydowanie są tego warte.
Koniecznie trzeba wybrać się
do Alberobello: dojedziecie tam kolejką regionalną; tajemnicze
trulli znacie na pewno
ze zdjęć i przewodników.
Z Bari musicie (MUSICIE!) pojechać też do Matery, by zwiedzić i zachwycić się na widok
Sassi di
Matera, skalnego miasta, o
którym opowiem więcej już niedługo.
Matera leży już w innym
regionie (Basilicata), ale z łatwością dotrzecie tam pociągiem
regionalnym w 2 godziny (nie szukajcie połączeń na Trenitalia, ale
tu: http://ferrovieappulolucane.it).
My dojechaliśmy blablacarem, w godzinę, warto więc poszukać
również tej opcji. W 2019 Matera zostanie Europejską Stolicą
Kultury, a tytuł ten niesie za sobą wiele inwestycji i
modernizacji: polecam zobaczyć to miasto, zanim rozpocznie się
„europejski chaos”.
Jeśli starczy Wam czasu, pojedźcie też do
Lecce: zachwyci was barokowe stare miasto z piaskowca.
My
zwiedzaliśmy Apulię w październiku: pogoda dopisała, plażowali
również Włosi, a to obiektywny wyznacznik ciepła dla „ludów z
Północy”.
Zatem, gdy już odhaczycie na mapie Rzym, Wenecję i Florencję, pomyślcie cieplej o ciepłym Południu: pierwsze pomysły już macie. W następnym poście pojedziemy w górę. I w góry.
Komentarze
TravelItalia.pl, jak znaleźć tam noclegi więc myślę, że wszystko zorganizuję na własną rękę. Tak będzie najlepiej, bo żadna wycieczka nas nie ogranicza, a loty potrafią być niedrogie.